– Katherino? Słuchasz
mnie w ogóle?
Spojrzała na mężczyznę
zdezorientowana. Nie była pewna ile tak siedziała, nie zdając sobie sprawy o
czym właśnie rozmawiali. Przez ostatnie pięć minut jedynie potakiwała, a przez
większość czasu nie reagowała w ogóle.
– Nie, w sumie nie. –
Napiła się kawy, którą dla niej zrobił. – Przepraszam, zamyśliłam się.
– Co jest tak
interesujące, że pochłania cię bardziej niż moje cudowne towarzystwo? – Zaśmiał
się i poprawił okulary. Słońce padało na jego ciemną skórę, ukazując drobne
zmarszczki wokół bursztynowych oczu.
– To nie to. Bernardzie,
nie widziałeś nikogo w nocy, prawda?
– W domu? Oczywiście, że
nie. Jesteś dla mnie priorytetowa. Wiesz, że nie pozwolę nikomu się do ciebie
zbliżyć.
– Tak, wiem, ale… –
Przełknęła ślinę. Nie była pewna co ma mu powiedzieć, więc zdecydowała się na
prawdę. – Wieczorem tu tego nie było. A rano leżało na szafce obok mojego
łóżka. – Położyła srebrny medalik na stole. Widniał na nim jedynie
wygrawerowany napis ,,Razem. Pamiętaj.”. – Wiesz do kogo należał, prawda?
Wziął medalik w dłoń i
obejrzał go. Zerknął na dziewczynę, po czym odłożył wisiorek. Widziała jego
brak pewności, do którego nie chciał się przyznać.
– Może być podrobiony.
Albo próbuje sprawić ci przykrość? W końcu nie jesteśmy tu mile widziani.
Westchnęła ciężko.
Stłumiła napływające do oczu łzy i spojrzała w stronę okna. Ten słoneczny dzień
absolutnie nie pasował do jej nastroju.
– Kto mógłby o tym
wiedzieć? Poza jego zabójcą oczywiście, ale taka bezczelność byłaby lekkomyślna
– syknęła zirytowana. – Nikogo nie kochałam tak jak jego. Nic mi po nim nie
zostało, a teraz to. To boli, wiesz? – Spojrzała mu w oczy.
– Tak, wiem. I rozumiem
też to, że jesteś zła. Ale nie możemy sobie na to pozwolić. Nie po to tu
jesteśmy, żeby teraz…
– Był moim bratem! Ty
też go kochałeś. Nie uważasz, że zasługuje na sprawiedliwość? Że ja na to nie
zasługuję?
Czuła, jak trzęsą jej
się dłonie. Dawny uraz powrócił, co nie wróżyło jej nic dobrego. Bała się tego,
co mogłaby zrobić w chwili zapomnienia. Czuła tę ciemność codziennie, lecz
dawała radę ją zwalczyć. Dziś było tak samo.
– Katherino, proszę cię,
uspokój się – powiedział stanowczo. Gotów był w każdej chwili wstać i nawet
rzucić się na nią, aby tylko ją zatrzymać.
– Nie! Nie będę
spokojna. Nie po tym. – Zabrała medalik i zawiesiła go sobie na szyi. – Nie
jest fałszywy, wiem to. Dowiem się, kto go tu zostawił. Z twoją pomocą, lub bez
niej.
– Jak masz zamiar tego
dokonać? – Spróbował podejść ją od innej strony. Przemówić do rozsądku. – Jeśli
ten tajemniczy ,,ktoś’’ nie zostawił nic innego, to nie mamy żadnych
śladów.
Zamilkła na chwilę,
rozważając swoje opcje. Może powinna zrobić to sama, bez względu na ryzyko.
Musiała przyznać, że miał rację, aby robić to, co musiała.
***
To nie był
najprzyjemniejszy spacer w jej życiu. Medalik, który znalazła tego poranka,
ciążył jej na szyi jak tona cegieł. Nie czuła się z nim dobrze, ale wiedziała,
że musi go nosić. To, jak dotąd, jedyna rzecz, którą miała po bracie.
Zaszła do miejskiego
parku. Ludzie spacerowali tu powoli, zatraceni w rozmowie bądź kontemplacji
przyrody. Zazdrościła im tej beztroski. Kiedyś też potrafiła cieszyć się tak
prostymi rzeczami, jak chociażby szum wiatru w zielonych koronach drzew, czy
zapach kwiatów. Ale te czasy miała już dawno za sobą. Ta część niej umarła
razem z jej bratem.
Pomogę ci, Katherino. Tylko mi pozwól, a zrobimy to razem.
Starała się ignorować
głosy, które słyszała. Dotychczas udawało jej się je stłumić, ale dziś
powróciły. Były natarczywe, męczące i przyprawiały ją o ból głowy, ale musiała
je zignorować. Oferowały pomoc, ale to była pułapka, kłamstwo. Tak samo jak
zawsze. Kiedyś już im zaufała, i żałuje tego po dziś dzień.
Zarówno męskie, jak i
żeńskie głosy wypełniały jej głowę. Miała wrażenie, że zaraz rozsadzą jej mózg,
ale tak się nie stało. Mimo tego, że były tak znajome, nadal ją przerażały.
Nigdy nie zapomni, jak z powierzchni ziemi zniknął hektar lasu, gdy ostatnio
dała im się zwieźć.
Usiadła na najbliższej
ławce. Słońce ogrzewało jej ciało, drżące pod białą koszulą i czarnymi spodniami.
Czuła wzrok ludzi na sobie – tutejsze kobiety się tak nie ubierały, ale nie
dbała o to. Patrząc na nich, założyła nogę na nogę i odetchnęła. Potrzebowała
chwili zapomnienia, aby zastanowić się, co powinna teraz zrobić. Szukać tego,
kto podrzucił jej wisiorek, czy dać temu spokój? A jeśli to doprowadzi ją do
prawdziwego zabójcy? Co by wtedy zrobiła? Zabijając go, wpadłaby w ciemną
otchłań, a darując mu życie… Czy sama mogłaby z tym żyć? Nie zmieniało to
faktu, że nadal nie wierzyła w wypadek czy zrządzenie losu.
Siedziała tak,
zapatrzona w horyzont. Nie zwracała uwagi na otoczenie, przez co nie zauważyła
postaci, która usiadła obok niej.
– Dziwnie wyglądasz, jak
na arystokratkę. Chociaż te buty z chęcią bym przygarnęła, nie powiem. Gdzie
można dostać takie sznurowane oficerki?
– Słucham? – Odwróciła
głowę w stronę swojego gościa. Była to młoda dziewczyna, mogła mieć maksymalnie
dwadzieścia osiem, może trzydzieści lat. Była piękna, jej zdaniem, choć z
twarzy bił jej lisi spryt i jakiś cel, którego jeszcze nie znała. – A ty
jesteś…?
– Elena. Przysyła mnie
ktoś… ważny. Możesz nam bardzo pomóc, Katherino. – Uśmiechnęła się ciepło.
Zgarnęła kasztanowe włosy za ucho. – Długo próbowaliśmy do ciebie dotrzeć, ale
dopiero teraz nam się udało. Najwidoczniej rytuał zadziałał…
– Wiedźma, no tak. Nie
wyglądasz na kogoś, kto byłby w stanie zrobić to w pojedynkę – powiedziała,
patrząc na nią z niesmakiem.
– Bo to nie byłam ja,
tylko mój zleceniodawca, kochana. Widzę, że masz na sobie jego prezent. –
Sięgnęła za jej koszulę i wyjęła medalion. Spojrzała na niego z zatroskaniem. –
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, to spotkasz się z nami dzisiaj, po
zmierzchu. Pod Katedrą Róży znajdują się tunele, którymi musisz podążać.
Będziesz wiedziała gdzie iść, zaufaj mi. – Zabrała dłoń, nie przestając się
uśmiechać. – Muszę tylko wiedzieć, czy przyjdziesz, ślicznotko.
Musiała się szybko
zdecydować. Nie ufała tej dziewczynie, ale ona mogła coś wiedzieć. To było jak
manna z nieba – idealny trop, w idealnym momencie. Gdzieś z tyłu głowy
zadzwonił jej cichy alarm, że to może być pułapka. Przypadki mogą chodzić
parami, ale rzadko tak zgranymi.
– Przyjdę. Ale nie
zbliżaj się do mnie więcej. I nie dotykaj mnie. – Złapała ją za nadgarstek
ręki, którą trzymała na jej udzie. Ścisnęła go, może nawet trochę za mocno. –
Rozumiemy się?
– Jasne – syknęła,
wyrywając rękę. – Chciałam się tylko zaprzyjaźnić, nie musisz od razu być taka
nieufna.
– Wybacz, ale nie jesteś
w moim typie. A teraz zejdź mi z oczu, zanim pożałujesz.
Dziewczyna wstała, mając
złość wypisaną na twarzy. Odeszła, kołysząc biodrami pod falbaniastą spódnicą.
Nawet nie starała się ukryć tego, czym się zajmuje.
Dziwka. Cholerna wiedźma, czuć to od niej. Muszę się
przygotować, bo na pewno coś szykuje.
Nie miała pewności, czy
ta decyzja była dobra. Ale czy miała wybór? Oto po prawie siedemnastu latach ma
szansę się czegoś dowiedzieć. Jak mogła ją zmarnować?
***
Zaczęło się ściemniać.
Usłyszała huk gdzieś w oddali i wiedziała, że prędzej czy później ulice zaleje
deszcz. Sięgnęła po czarny płaszcz z kapturem i ubrała go. Spojrzała w lustro z
poczuciem absolutnej pustki. Wątpiła, że ktoś zwróciłby na nią uwagę. Jej
ubranie było proste, lecz doskonale ją zakrywało.
Spoglądając na samą
siebie widziała wrak człowieka. Była szczuplejsza niż kiedyś, bledsza i na
dodatek akurat dzisiaj – przygnębiona. Cienie pod oczami jedynie przypominały
jej o źle przesypianych nocach.
– Czy aby nie za
wcześnie? – Odwróciła się, spoglądając na Bernarda. Jego głos był miły i
ciepły, ale przyprawił ją o dreszcze. – Bez obaw, to tylko ja. – Uśmiechnął
się, podnosząc ręce do góry.
– Wystraszyłeś mnie. –
Zaśmiała się. – Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy na jutro. Zapomniałam zrobić
to wcześniej. – Zaczęła upinać włosy w kok.
– Wydajesz się ostatnio
bardzo rozkojarzona. Jak nie ty. – Zbliżył się i przejął dowództwo nad jej
fryzurą. – Co cię trapi?
– To przez to miasto.
Jest tutaj coś, co nie daje mi spokoju. Ty z pewnością też to czujesz. Jakby
był tu ktoś jeszcze taki jak ja. Wiesz, o czym mówię.
– Niestety wiem. Próbowałem
zbadać to na własną rękę, ale gubiłem ślad za każdym razem. Ktokolwiek to jest,
pozostaje ukryty. I nie kryje go żadna miejscowa wiedźma, tylko coś
silniejszego. – Położył dłonie na jej ramionach. – No, skończone. Teraz możesz
nawet stanąć na głowie, a włosy ci w tym nie przeszkodzą.
– Dzięki. – Uśmiechnęła
się delikatnie. – Czasami zazdroszczę twojej żonie. Mam nadzieję, że będziesz
miał córkę. Zostaniesz najlepszym tatą na świecie.
***
Szła szybkim tempem,
mijając ludzi, budynki i wąskie uliczki. Im dalej była, tym okolica bardziej
marniała. Piękne kamienne budowle ustępowały średnio wykonanym, po czym
otaczały ją jedynie ledwo trzymające się kupy, drewniane chaty. Tutaj nie
dostrzegła ani jednego porządnie ubranego człowieka. Wszędzie tylko pijacy,
dziwki i żebracy, w większości bez kończyn. Dzięki kapturowi nikt nie rozpoznał
w niej wypielęgnowanej arystokratki.
Oto i ona – Katedra
Róży. Wyglądało na to, że pożar strawił ją dawno temu, lecz nadal sprawiała
powalające wrażenie. Ogromna budowla, z pięcioma strzelistymi wieżami, niegdyś
musiała być miejscem spotkań setek ludzi. Dziś stała pusta, choć zdobiące ją
rzeźby, a nawet niektóre witraże, wciąż ociekały boskimi atrybutami. W tej
biednej dzielnicy zdawała się wręcz surrealistyczna.
Weszła do środka, z
braku innych pomysłów. Wnętrze było zniszczone i zaniedbane. Wszędzie był kurz
oraz pył, a drewniane siedziska wyglądały tak, jakby ogień strawił je
przynajmniej sto lat temu. Wszystko było w opłakanym stanie, poza ołtarzem i
rzeźbami, które można było spotkać na niemal każdym kroku. Zupełnie tak, jakby
ktoś o nie dbał.
Jedna z rzeźb przykuła
jej uwagę. Była wykonana z czarnego marmuru, umiejscowiona tuż za białym
ołtarzem. Jej wygląd był niezwykły, bo zdawała się nowa. A przynajmniej bardzo
zadbana. Każda fałda materiału na kobiecej sylwetce była wypolerowana i czysta.
Wianek z róż na jej głowie wydawał się tak realny, jakby kwiaty miały zaraz
nabrać rzeczywistych barw. Ale nie to rzucało się w oczy. To biała spirala,
namalowana farbą, na wyciągniętej dłoni kobiety.
Katherina nie czuła się
tu dobrze. Ten symbol był nieodłączną częścią jej przeszłości, której nie mogła
się wyprzeć. Ktokolwiek stał za całą sytuacją, znał ją i jej historię.
Nacisnęła na wyrzeźbioną
dłoń, która pod jej naciskiem przesunęła się w dół. Podłoga zadrżała
delikatnie, a obok zimnej statuy rozsunęły się kamienne bloki. Ukazały
oświetlone pochodniami schody, które prowadziły w dół. Katherina zeszła nimi
bez zastanowienia. Odniosła wrażenie, że idzie tak w nieskończoność.
W końcu dotarła na
miejsce. Było to pierwsze i jedyne pomieszczenie, do którego prowadziły schody.
Duże, wysokie i wypełnione mogiłami, które przyozdobiono kamiennymi różami,
przyprawiło ją o dreszcze. Na jego końcu dostrzegła dwie postacie. Jedna była jej
znana, lecz druga pozostawała zagadką. Postanowiła się do nich zbliżyć,
przygotowana na ewentualny atak.
– Zaczęłam się obawiać,
że nie przyjdziesz, ślicznotko. – Odezwała się prowokująco Elena, zdejmując z
głowy kaptur. – Urocze miejsce, prawda?
– Cudowne –
odpowiedziała z przekąsem. – Kto to jest? – Wskazała na mężczyznę stojącego
obok Eleny. Zrezygnowała też ze swojej obronnej postawy. Czarny płaszcz bez
rękawów zakrywał jego sylwetkę, ukazując jedynie głowę, dłonie i stopy. Jego
blada skóra nabrała niezdrowego koloru przy blasku pochodni, a jasne włosy
jedynie potęgowały ten efekt.
– To jest Elias.
Współpracujemy od pewnego czasu. – Elena spojrzała na mężczyznę. – Z pewnością
jesteś ciekawa, dlaczego tu jesteś. No chyba, że się mylę, to możemy wszyscy
wrócić do domu.
– Mów o co chodzi. Nie
mam dużo czasu – mruknęła niezadowolona, krzyżując ręce na piersiach.
– Bez nerwów, tylko
trochę się droczę. – Uśmiechnęła się. – Przejdźmy do rzeczy, w takim razie.
Wiesz już, jak się nazywamy, więc tę część mamy za sobą. Zostaliśmy zwerbowani
przez pewną osobę, która dużo o tobie wie. Ujawni, kim naprawdę jesteś, a tego
byś pewnie nie chciała, prawda? Ale bez obaw, nie jesteśmy tu tylko po to, żeby
sobie wygrażać. – Zaśmiała się i złożyła dłonie. – Mamy propozycję. Pomożesz
nam w małej intrydze, a w zamian twoje tajemnice będą bezpieczne.
Katherina parsknęła
śmiechem.
– No, nie potrzebowałaś
zbyt wiele czasu, żeby ujawnić o co chodzi. A co wy niby możecie o mnie
wiedzieć? Co jem na kolację? Niedługo wyjeżdżam, więc raczej wam się nie
przydam, tak czy siak.
– Ma pani piękne oczy,
panno Sorgman. Szkoda, że tak rzadko można zobaczyć je w pełnej krasie. – To
były pierwsze słowa wypowiedziane dziś przez Eliasa. Jego niski głos nie zrobił
na Katherinie najlepszego wrażenia. – Pani brat też takie miał, prawda? –
Położył nacisk na czas przeszły. – To musiałaby być wielka szkoda, gdyby Dante
Lawrence i jego przydupasy się o tym dowiedzieli.
Zrzedła jej mina na te
słowa.
– To groźba? Skąd macie
takie informacje?
– Powiedzmy, że
dokładnie się pani przyjrzałem, gdy zostawiałem ten medalion w pani domu.
– Słuchaj no, ty…!
– Spokojnie! Eliasie,
nie musiałeś tego mówić. – Elena najwidoczniej była podekscytowana całą
sytuacją. – Widzisz, Katherino, my nie tylko wymagamy, ale też coś oferujemy. W
zamian za tą dobrowolną pomoc, proponujemy ci wszystko, co wiemy. Pierwszą
informacją jest to, że nie było żadnego wypadku. Jest tego dużo więcej, a ja
mam pewność, że będziesz zainteresowana. Och, widzę ten błysk w twoich oczach!
Och, widzę wasze głowy na palu.
Elias sięgnął do
wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjął z niego pożółkły notatnik oprawiony w
skórę. Podał go Katherinie z wyrazem zadowolenia na twarzy.
– Co to jest? – spytała
nieufnie, biorąc notatnik od Eliasa.
– Przeczytaj, a się
dowiesz. – Schował dłonie do kieszeni eleganckich spodni.
Spojrzała na okładkę i
wzięła głębszy wdech. Widniały na niej dwa splecione ze sobą węże, wypalone,
lecz dokładnie zilustrowane. Przejechała po nich dłonią. To musiało być dzieło
jej brata.
Nagle zorientowała się,
że ta dwójka zniknęła, a właz – czy cokolwiek to było – po prostu się otworzył.
Mogła wyjść, a ich już tu nie było.
***
Szła przez miasto
zdezorientowana. Nie mogła przestać myśleć o tym, co powiedziała jej ta dwójka.
Bała się konsekwencji zignorowania ich prośby, ale nie mogła odmówić sobie
zajrzenia do notatnika, który dostała od Eliasa. Postanowiła przeczytać go w
tymczasowo wynajętym domu, który dzieliła z Bernardem.
Szła tak, zamyślona i
odcięta od świata, póki nie usłyszała swojego imienia z oddali.
– Hej, Katherino! Co za
przypadek!
Odwróciła się i
rozejrzała. Dopiero po chwili dostrzegła podbiegającego do niej Vincenta i
przypomniała sobie, że miała się dzisiaj z nim spotkać.
– Och, Vincent… –
Zastanawiała się, jaką wymówkę powinna mu wcisnąć. – Wiesz, miałam kilka spraw
do załatwienia. Bardzo cię przepraszam, zapomniałam o naszym spotkaniu, ja…
– Nie martw się o to. –
Uśmiechał się, trzymając marynarkę nad głową. Deszcz padał siarczyście, ale
wyglądało na to, że młody pan Lawrence w ogóle się tym nie przejmował. Odniosła
wrażenie, że jest nieco wstawiony. – Jakoś przeżyłem, jak widać. Co tam?
– Nic szczególnego. Jak
twoje śledztwo? A może schowamy się gdzieś pod dach?
– Nie, nie! Idzie
całkiem dobrze! Już znalazłem pewną kobietę, która ponoć widziała tego gościa,
który zabił tą biedaczkę! Wyobrażasz sobie? Wyrwał jej serce z klatki
piersiowej na środku ulicy! Tak po prostu.
– Toooo… naprawdę
straszne – odpowiedziała, zaciągając kaptur mocniej na głowę. Ulewa przybierała
na sile.
– A żebyś wiedziała! Na
miejscu zbrodni funkcjonariusze znaleźli jakieś dziwne znaki. Ty możesz
wiedzieć, jak je odczytać. Rozumiesz? – Oblizał usta, kołysząc się lekko.
Uznał, że deszcz stał się zbyt silny, i skierował się razem z Katheriną pod
najbliższy dach, trzymając dłoń na jej plecach.
– W sumie to nie. Jak
mogę ci pomóc?
– To ponoć stare
hedensarskie pismo. Kto inny, jak nie ty, może mi w tym pomóc?
– Mogę spróbować. –
Uśmiechnęła się. – To może jutro? Dziś chyba za bardzo pada, prawda?
– Tak, masz rację. –
Przerzucił marynarkę przez ramię. – No dobra, trochę dziś wypiłem, ale muszę ci
się do czegoś przyznać. Czuję się tak, jakbym znał cię całe życie, choć
poznaliśmy się dopiero kilka dni temu. Nigdy wcześniej się tak nie czułem! To
tak samo wspaniałe, jak dziwne. Dasz wiarę?
– Myślę, że jesteś
pijany, Vincencie. Może odprowadzę cię do domu? – Nie wiedziała, jak na to
zareagować. Nie miała w zanadrzu żadnej odpowiedzi, którą mogłaby go uraczyć,
ale też nie mogła zaprzeczyć, że miała podobne odczucia.
– Nieee, nie chcę.
Świetnie się bawiłem, nawet sam. – Nagle przyciągnął ją do siebie, roześmiany.
– Co powiesz na taniec w deszczu? Czuję się wyśmienicie, jak nigdy! Jakbym
urodził się na nowo!
Nie dał jej
odpowiedzieć. Po prostu porwał ją do tańca, który sam prowadził. Przy okazji
trzymał ją zbyt mocno, by mogła się tak po prostu uwolnić.
– Czy z pewnością
czujesz się dobrze? – spytała rozbawiona jego pijackim stanem.
– Pewnie! Już mówiłem,
że jak nigdy! – Zakręcił nią, jak szmacianą lalką, po czym złapał pewnie i
zbliżył na wyjątkowo małą odległość. – Jeśli mam być szczery, to chciałem
zrobić to od pierwszego momentu, w którym cię zobaczyłem…
Nagle, bez żadnych
pięknych słów czy romantycznych przemów, po prostu ją pocałował. Zupełnie tak, jak
gdyby byli parą od zawsze, a na dodatek taką, która od dawna się nie widziała.
Katherina nie wiedziała co ma teraz zrobić. Było to z pewnością miłe uczucie,
aczkolwiek niestosowne i dziwne. Okazało się jednak, że nie musiała reagować,
bo sam Vincent przerwał pocałunek. W jego trakcie musiał wyjąć jej z kieszeni
notatnik, bo teraz okrążał ją, chełpiąc się nową zdobyczą.
– A to co? Ciekawe, już
kiedyś widziałem ten symbol. – Nie zdążył mu się przyjrzeć, bo dziewczyna
wyrwała mu go z ręki.
– To nie twoje! –
krzyknęła z lekko zarumienionymi policzkami.
– A czyje? Twoje?
– Nie! To znaczy… –
Pośpieszyła się z odpowiedzią. Teraz nie wiedziała, jak z tego wybrnąć. – To
było… to znaczy należało do… mojego brata. – Schowała notatnik do wnętrza
płaszcza.
– Należało? Co to
znaczy? – Dostrzegł jej rumieńce i rezygnację. – Wybacz, że cię, no…
pocałowałem. Pewnie jutro i tak nie będę tego pamiętał, więc będziesz mogła się
ze mnie nabijać! – Zaśmiał się, próbując nieco ją rozweselić.
– To… – Wzięła wdech i
wypuściła powietrze. – Nic się nie stało, nie martw się o to.
– No ale powiesz mi
chociaż o co chodzi z twoim bratem, o którym nie miałem zielonego pojęcia? –
Oparł się o ścianę. – Nie zostawiaj człowieka w niepewności, proszę cię.
Mimo tego, co właśnie
się stało, czuła do niego zaufanie. Nie potrafiła stwierdzić, co nią kierowało,
ale wiedziała, że może mu powiedzieć wszystko.
– Umarł. Siedemnaście
lat temu. Bardzo go kochałam i ja… po prostu dzisiaj nie mogę…
Skończyły jej się słowa.
Widziała, jak Vincent na nią patrzył i nie mogła powiedzieć nic więcej.
– Wybacz. Nie
wiedziałem. – Spuścił wzrok, jednak po chwili odepchnął się od ściany i
przytulił Katherinę. – Przepraszam. Co się z nim stało? Nie mów, jeśli nie
chcesz…
– On… to znaczy
Sebastian. Wszystko widziałam… Zginął w pożarze.
Nie wiedziała jak ani co
spowodowało wybuch, ale poczuła jego falę uderzeniową. Spojrzała w stronę ognistego grzyba i
przeszedł ją dreszcz. To miało miejsce w Pałacu Narad. Budynku, w którym
dzisiaj miał przebywać Dante Lawrence.
Wreszcie dotarłam i przeczytałam! Ogólnie super rozdział. Bardzo mi się podoba, jak piszesz. Opis katedry zrobiłaś tak świetnie, że aż po prostu miałam wszystko przed oczami. Świetna atmosfera i intrygująca fabuła. Najchętniej przeczytałabym całość na raz, bo tak po pojedynczych rozdziałach cały czas mam niedosyt :)
OdpowiedzUsuńO, jak miło :D No cóż, piszę na bieżąco, więc takich luksusów nie ma nawet dla mnie ;)
UsuńA co myślisz o małych zmianach graficznych? Nie są przesadzone? :D
Pozdrawiam,
Nieznajoma.
Ogolnie w wersji komputerowej jest lepiej, ale jak otworzy sie bloga na telefonie, to grafika zaslania czesc tekstu :/
UsuńWiem o tym i spróbuję to ogarnąć, choć szczerze przyznam, że myślałam, że nikt nie będzie czytał akurat mojego bloga na telefonie :D
UsuńA jak oceniasz sekcję komentarzy? Niezbyt przesadzone te "animowane" teksty?
Nie, według mnie wszelkie zmiany są zdecydowanie na plus. Śledziłam twoją rozmowę z Nessą, wspominałaś o nowym rozdziale - już nie mogę się doczekać, ciekawość zżera mnie już od dłuższego czasu :) I takie pytanie - jaki jest pełny tytuł tego opowiadania? Chciałam umieścić je w polecanych na swojej stronie, tylko nie wiem co tam konkretnie napisać xD
UsuńNooo... w sumie to nie ma tytułu :D Jest nazwa bloga ,,Ceną bezwzględnej...'' i tak dalej. W sumie można uznać to też za tytuł, chociaż sama nie wiem. Założyłam bloga dawno i wtedy miało to dla mnie sens, ale jak myślę o tym z perspektywy czasu... Meh, niech zostanie z tą ceną, przynajmniej brzmi dramatycznie ;)
UsuńA jakies streszczenie? To mi sie nie miesci na stronie xD
UsuńNie mam streszczenia. Nigdy nie myślałam o takich rzeczach i tak na szybko tego nie napiszę, żeby nie było spoilerów. Najpierw muszę skończyć rozdział, a potem mogę pomyśleć o jakiś zachęcających smaczkach :P
UsuńTu chodziło o streszczenie tytułu xD Ja wzięłam z adresu, bo jest boski ^^ Błagam, tylko nie zakładka dla ameb umysłowych, które czytanie przerasta :')
UsuńNessa
No nie mam pomysłu na nic krótszego (dzięki Nessa, powinnam częściej odpisywać na komentarze o drugiej w nocy, tak żeby jeszcze bardziej ogarniać :D). Ten z adresu też może być, w końcu nawiązuje do bloga, więc czemu nie :P
UsuńPrzybywam też z dobrą nowiną, moje owieczki. Rozdział prawdopodobnie pojawi się dzisiaj ;) No, to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych.
Pozdrawiam,
Nieznajoma.
No i jestem tutaj :D
OdpowiedzUsuń„Czuła tą ciemność codziennie” – tę ciemność ;)
„który zabił tą biedaczkę! ” – tę
Kurr… Wiedziałam, że z Katheriną coś jest nie tak! Teraz mam pewność, bo nikt normalny nie słyszy głosów w głowie. Ona reaguje na nie na tyle świadomie, że nie mam wątpliwości, że chodzi o coś więcej niż tylko to, że ma mentlik w głowie. Co więcej, zasugerowałaś, że w przeszłości zrobiła coś, czego teraz żałowała, a to o czymś świadczy. Co Katherina ma na sumieniu i jaki to ma związek z tym, co dzieje się teraz? Ona dużo wie, ale… Cóż, raczej nie zamierza się tym z nikim dzielić.
Teraz w sumie nie wiem, co powinnam o niej sądzić – o tym wszystkim. Ten rozdział coś zdradził, ale w równym stopniu też zamieszał. Wiemy już, że Katherina straciła brata i bardzo to przeżyła. Za jego śmiercią bez wątpienia kryje się coś więcej, ona zresztą wciąż nie zaznała spokoju. Cóż, nic dziwnego, skoro sprawcy nie ujęto. Nie wiem, co z tą dziewczyną nie tak i w co wplątała się zarówno ona, jak i jej brat, ale sprawa zdecydowanie nie jest normalna. Po tym medaliku, a tym bardziej rozmowie z Eleną widać to wyraźnie – w końcu nie dziwi ją pojawienie się wiedźmy.
Samo spotkanie w katedrze wzbudza wątpliwości. Elena i Elias bez wątpienia wiedzą coś, co mogłoby postawić Katherinę w bardzo złym świetle. Jej oczy… Już wcześniej miałam pisać, że to dziwna sprawa, że są takie jasne – zbyt podejrzane po historiach, które się pojawiły. Kim on jest? ;-; Rodzajem jakiegoś pośrednika dla bestii, naczyniem, kimś innym? A porem jeszcze okazuje się, że mają informacje o jej bracie, że chcą czegoś w zamian… Nie wiem dokąd to prowadzi, ale chętnie się dowiem. Zresztą tak jak i tego, co znajduje się w tym notesie.
Vincent mnie zadziwia. Upił się, bo go wystawiła, prawda? Wcale nie przeszedł tak obojętnie wobec nieobecności Katheriny, chociaż jej próbuje wmówić coś innego. Jego zachowanie jest dziwne, a ja wciąż mam wrażenie, że ktoś na niego wpływa… Z tym, że teraz wcale nie wiem, czy chodzi o Katherinę. Wątpię, ale skoro nie ona, kto jeszcze bierze w tym udział? Akurat syn Dantego, który prowadzi śledztwo i może być zagrożeniem. Coś jest na rzeczy, a ja zastanawiam się dlaczego coś wydaje się go popychać akurat na tę dziewczynę. Mam swoje podejrzenia, ale to zbyt wcześnie, żeby bawić się w nadmierne spekulacje – na razie dam temu czas ;>
Na koniec mały szok: brat zginął w pożarze. I podobno był równie niezwykły, co i Katherina, ale…
Och, no i wybuch. Co tam się dzieje? ;-;
Chcę kolejny rozdział! Definitywnie tu zostaję, dodaję się do obserwowanych, a w wolnej chwili jutro dorzucę Cię do polecanych u siebie. W sumie już podrzuciłam link kilku zaufanym osobom, bo w blogosferze naprawdę trudno ostatnio o dobre opowiadania z klimatem. Cieszę się, że tutaj trafiłam i możesz być pewna, że pod następnym rozdziałem również się pojawię.
Życzę weny, czasu i wytrwałości. Pozdrawiam! :D
Nessa.
Witaj Nessa :) Widzę, że cię zainteresowałam, co bardzo mnie cieszy. W ramach zachęty zdradzę, że kolejny rozdział nadchodzi i powinien się niedługo pojawić. Niestety, mimo chwilowego braku pracy, mam ostatnio większe zmartwienia niż pisanie.
UsuńStrasznie się zdziwiłam widząc tyle komentarzy od jednej osoby, ale też wywołało to u mnie lekki niepokój. Nie zrozum mnie źle, po prostu już kiedyś mi się to przytrafiło i miałam ochotę usunąć wszystko, co kiedykolwiek napisałam, po czym zapomnieć, że wpadłam na taki głupi pomysł jak wychylenie się w internetach :P No ale tutaj pozytywne zaskoczenie, jednak nie jest ze mną tak źle :D
Fajnie, że moje opisy zbierają pozytywne opinie :) Bardzo lubię opisywać, ale teraz się hamuję, bo kiedyś zostałam zmieszana z błotem za zbyt dużą ich ilość.
Tą czy tę - oto jest pytanie. Przyznam się bez bicia, mam z tym problem. Niby wiem, jak to powinno być, ale z praktyką jest już gorzej. Staram się coś z tym zrobić, ale im dłużej patrzę na swoje zapiski i oceniam poprawność, tym więcej mam wątpliwości i się gubię. Nie ma ideałów, co nie? A przynajmniej tak sobie wmawiam ;)
Czy Vincent upił się, bo dziewczyna go wystawiła? Z chęcią bym odpowiedziała, ale to byłby spojler ;) Podobnie jak odpowiedzi na inne pytania :D Ok, żeby nie było - Vincent zachowuje się dziwnie, ale tak samo jak każda inna postać, ma przeszłość. A z przeszłością wiążą się też ludzie i pewne zachowania. Bez obaw, bo wszystko wyjdzie w swoim czasie.
Wow, rozesłania wieści o istnieniu mojego bloga się nie spodziewałam :D To bardzo miło z twojej strony, dziękuję! Mam nadzieję, że te ,,zaufane osoby'' nie zawiodą się po przeczytaniu :)
W wolnej chwili wpadnę też do ciebie, choć nie zostawię pewnie tak szczegółowych komentarzy. Nie jestem żadnym gramatycznym guru, jak widać, więc raczej zatrzymam się na subiektywnej ocenie treści ;)
No, rozpisałam się. Jak nie ja normalnie ;)
Dziękuję za tak pozytywną ocenę opowiadania jako całości, poświęcony czas i mam nadzieję, że nie zawiodę.
Pozdrawiam,
Nieznajoma.
Heh, nie, absolutnie nie odebrałam Twojego niepokoju jako coś niewłaściwego :D W sumie się nie dziwię, bo po dekadzie w blogosferze spotkałam się z ludźmi, którzy rozbrajali na czynniki pierwsze każdy przecinek, kropkę, słowo… Krytyka krytyką, ale istnieją granice. Podejrzewam czego mogłaś spodziewać się po wysypie komentarzy, ale nie – ja nie z tych, a przynajmniej zwykle nie mam niczego złego na myśli :3
UsuńCzytało mi się z wielką przyjemnością, więc chętnie puściłam wici dalej. Z tego co wiem, na razie absolutny zachwyt, więc spokojnie :D Ta historia jest po prostu dobra, powiedziałabym wręcz, że jedna z lepszych z jakimi się spotkałam. Klimat jest niesamowity, a ja wciąż mam mętlik w głowie w wielu kwestiach. Genialna sprawa, a pytania i teorie, które wysnułam… Cóż, wierzę, że wszystko zweryfikuje się z czasem ^^ Swoją drogą, pewnie możesz teraz się pośmiać, czytając jak ktoś niewtajemniczony w cały pomysł interpretuje kawałki, które na razie udostępniłaś. Przynajmniej mnie czytanie opinii i teorii na to, co się dzieje, zawsze sprawiało dużo radości =P
Co do kwestii językowych, to oczywiste, że nie ma ideałów. Każdy popełnia błędy, mniej lub bardzie świadomie, o literówkach i powtórzeniach nie wspominając – mnie chociażby kochają, a ja zwykle ich nie widzę. To są drobiazgi, a wypisałam je, bo skoro widzę, to czemu nie wspomnieć? :) Co do opisów, prawda jest taka, że teraz ludzie czepiają się wszystkiego. Bo można. Pisanie to nie matematyka, nie ma jednego dobrego rozwiązania – jeden powie Ci, że opisów jest za dużo (do tej pory nie wyobrażam sobie, że tak się da xD), a inny że za mało. Najważniejsze to pisać i czerpać z tego przyjemność, bo o to chodzi. Przy ortografii czy interpunkcji istnieją sztywne zasady, ale jeśli chodzi o styl, to już o wiele bardzie elastyczne pojęcie. Nie mówię, że uwagi innych są błędne albo złe, bo zwykle nie są, ale to autor jest tutaj najważniejszy :D
Ach, znów się rozpisuję… Bardzo się cieszę, że kolejny rozdział już się tworzy! W takim razie czekam z niecierpliwością, bo jestem bardzo ciekawa, co też wydarzy się dalej, tym bardziej po kilku wymijających odpowiedziach ;> Jeśli chodzi o mnie, to wiedz, że nie ma problemu – czytam innych, bo chcę i nie oczekuję wzajemności, jeśli komuś coś nie podpasuje albo źle czuje się w pisaniu komentarzy. Tu chodzi o dawanie radości i nic ponad to ;)
Weny życzę! :D
Nessa.
Widzę, że jest między nami jakaś nić porozumienia, więc zadam ci pewne pytania :D Dobrze jest dostać odpowiedzi od osób, które rzeczywiście czytają i angażują się w historię. To dla mnie naprawdę ważne ;)
UsuńNo cóż, pierwsze to długość postów. Piszę kolejny rozdział i odczuwam potrzebę, aby te epizody były dłuższe. Ale czy dłuższy tekst na blogu nie jest zbyt przytłaczający? Książka to jednak coś innego, a ja po prostu chciałabym pisać dłuższe rozdziały. Czuję, że pisanie takich krótkich, czyli takich jak teraz, trochę mnie ogranicza. A jednak muszę tez dbać o komfort czytelnika.
Druga sprawa to szablon. Jak go odbierasz? Czy blog jest czytelny i w miarę prosty? Dostosowałam podstawowy szablon dzięki projektantowi oraz kodom CSS i wiem, że nie w każdej przeglądarce wygląda on tak samo. Chodzi mi też o ogólne odczucia, gdy wchodzisz na bloga. W końcu to też ważne, gdy prowadzi się taką stronę.
Ogólnie to cieszy mnie fakt, że przyjmujesz fabułę i jej tempo takimi, jakie są. Otrzymywałam komentarze, w których mówiono mi, jak mam pisać swoją własną historię, tzn. ten bohater zadaje idiotyczne pytania, przecież to oczywiste, ten opis jest taki sobie bo włosy są rude, a nie brązowe, piszesz o niepotrzebnych rzeczach, imiona są nie takie i tak dalej. Może ci się to wydawać błahe, ale tak jest :) Przynajmniej w moim wypadku.
No i lubię, gdy ktoś ujawnia mi swoje spekulacje. To też pokazuje mi, że twór mojej wyobraźni cię zaciekawił :) A to jest też inspirujące, bo nagle nie piszę tylko dla siebie. Też zdradzę ci pewien sekret, a mianowicie - piszę na bieżąco. Mam w głowie pomysł, przebieg i zakończenie. Ale póki tego nie napiszę, no cóż, nie ma to jeszcze formy. Z komentarzy czerpię pewną inspirację, i może to wredne, ale daje mi to okazję do połechtania czytelnika ;) Wiesz, daje to możliwość pójścia w kierunkach, których wcześniej nie rozważałam.
Odnośnie ,,wzajemności'' - mam jedną zasadę. NIE czytaniu za czytanie. Jeśli ktoś lubi to, co tworzę, to super. Cudownie, naprawdę, bardzo mnie to cieszy. ALE to nie oznacza, że mi spodoba się czyjaś twórczość. Niektórzy piszą o elfach, a ja ich nie lubię. I co za to mogę? Albo historie typu Zmierzch. No nie, i tyle. Więc jeśli w pewnym momencie moja twórczość przestanie ci się podobać, to jest ok. Dla mnie liczy się tylko to, żebyś wyraziła swoją opinię dlaczego tak, a nie inaczej, i tyle. Całkiem proste, prawda? :D
Cieszy mnie, że odbierasz moje komentarze w ten sposób. Również mam wrażenie, że jak najbardziej możemy się dogadać, tym bardziej że uwielbiam dyskutować z innymi autorami – prowadzenie bloga od wydania książki daje właśnie tę możliwość bezpośredniej rozmowy i to moim zdaniem genialne :D
UsuńJeśli chodzi o Twoje pytania, mogę co najwyżej powiedzieć jak ja to widzę, bo nie uważam się za jakieś guru. Ogólnie bawią mnie osoby, które „uczą” pisać, bo to tak nie działa. Jasne, ortografia i interpunkcja – tego da się nauczyć po konkretnych zasadach, ale nic ponadto xD
Powiem tak: skoro czujesz potrzebę pisania dłuższych postów, po prostu to rób. Serio. Przecież wszystko tak naprawdę zależy od nastroju i tego, jakiego czytelnika będziesz miała. Jeśli dla kogoś post jest za długi, żeby przeczytać go „na raz”, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go sobie dawkował. Tekst nie ucieknie, o ile nie przyjdzie Ci do głowy go skasować ;) Sama z doświadczenia powiem, że czasami chłonę i cały blog na raz, jeden rozdział za drugim, po czym mam niedosyt, a innym razem nawet krótki rozdział muszę sobie dawkować, bo brakuje nastroju na czytanie. Tak więc naprawdę nie widzę problemu, zresztą długość jest pojęciem względnym – jeden powie Ci, że już teraz tworzysz coś długiego albo nawet zbyt długiego, inny uzna, że jest za krótko nawet jeśli zarzucisz czymś dwa razy dłuższym niż zazwyczaj :D
Szablon jest genialny – i to nie tylko moja opinia. Jedna z dziewczyn, której podesłałam linka, skomentowała właśnie to w pierwszej chwili: że jest cudny. Może tak na poparcie tego, co o całości myślę, powiem jedynie tyle, że jestem informatykiem. I to właśnie dlatego, że pasjonowały mnie szablony i grafika – cała ta css’owa otoczka. Więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to właśnie ten minimalizm mnie urzekł. Wszystko jest czytelne, chociaż początkowo miałam wątpliwości do szerokości pola z tekstem, ale po przeczytaniu kilku linijek upewniłam się, że jak najbardziej jest dobrze. Biel, czerń, szarości i odrobina czerwieni – nieśmiertelny klasyk o którym uczą w szkołach :) Co najwyżej dopieściłabym menu, bo wyróżnienie słabo rzuca się w oczy, ale to jedyny mankament – wspominam jedynie dlatego, że prosiłaś o opinię ^^
Jak wspomniałam, ludziom nie dogodzisz. Wszystkim się nie da i tyle. Najważniejsze to żebyś wiedziała, które rady faktycznie do Ciebie przemawiają, a które niekoniecznie. W tym wypadku ciężko wyrokować czy coś jest dobre, a coś złe, bo wiele zależy od sposobu pisania. Rozumiem, że można się doczepić nieścisłości albo sytuacji, w której akcja pędzi do przodu na łeb na szyję, idzie się pogubić w wydarzeniach albo po raz setny mamy opis tego samego, ale u Ciebie absolutnie czegoś takiego nie zauważyłam. Po prostu pisz po swojemu, bo to TWOJA historia. Komentarze są po to, żeby wyrażać swoją opinię, więc droga wolna, ale nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł od Ciebie oczekiwać dostosowania się. Sama zawsze próbuję pisać szczerze co myślę, ale to już w gestii autora które uwagi uzna za słuszne albo przydatne.
Dwie osoby mogą mieć absolutnie różne poglądy na sytuację, reakcje bohaterów i sposób prowadzenia akcji, ale… co z tego? Jeśli ktoś zmieniłby wszystko, to niech napisze własną historię zamiast na siłę zmieniać styl innych :3 Przynajmniej ja tak to widzę – wyluzuj, bo na tę chwilę mam wrażenie, że gubisz się w tym, co chciałabyś Ty oraz czego oczekują inni. Nie tędy droga, bo wszystkim nie dogodzisz. Sama zawsze miałam wrażenie, że pisanie jest w gruncie rzeczy bardzo samolubne – bo jednak najważniejszy jest autor. Zawsze tak będzie, że póki nie zadowolisz siebie, nie zadowolisz innych i tyle, a jeśli komuś nie podpasuje… Mówi się trudno, prawda?
UsuńMam takie same odczucia odnośnie spekulacji :D Aż chce się pisać, kiedy ktoś wyraźnie się angażuje, wręcz żyje tą historią. I nagle okazuje się, że świat, który stworzyłaś, fascynuje kogoś jeszcze – genialne uczucie. Co do pisania na bieżąco, to absolutnie nie jest nic złego, bo sama też tak robię. Znaczy mam zarys, konkretne punkty – nie rzucam się na historię bez zastanowienia, bo to nie ma sensu. Ale równie bezsensowne jest trzymać się sztywno planu, bo podczas pisania wiele rzeczy ulega zmianie, dostrzega się nowe rozwiązania… Albo czytelnicy mniej lub bardziej świadomie podsuwają alternatywy. Co jak co, ale ludzie naprawdę potrafią rozebrać pomysł na czynniki pierwsze i zasugerować rozwiązania, które autorowi nie przyszłyby do głowy ^^
O, to, to – czytanie za czytanie jest złe! Kiedy kupuję książkę, nie oczekuję, że jej autor zostanie moim czytelnikiem, więc skąd ta moda na blogach? :’) Gdzie przyjemność, kiedy ktoś zmusza się do przeczytania czegoś, co go nie interesuje? A jednak nagminnie znajdują się osoby, które wielbią mnie i mój styl tak długo, jak nie poinformuję ich, że bardzo mi miło, ale niestety nie trafili w mój gust swoją twórczością :) Tak więc możesz być pewna, że będę z Tobą szczera, chociaż nie sądzę, żeby cokolwiek zniechęciło mnie do tej historii – zbytnio mnie oczarowała, więc teraz nie wyobrażam sobie nie poznać zakończenia :D
Boru, wychodzą nam powieści w komentarzach =P Z mojej strony na razie tyle, a jakbyś jeszcze chciała popisać, to może po prostu łap mnie prywatnie, o ile będziesz chciała – justyna1062@op.pl albo gg: 4053520. Będzie prościej i limit znaków nie wykończy xD
Nessa.
Dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńPrzymierzałam się chwilę do skomentowania całości. W ostatnim czasie tylko czytam i pomijam komentarze, dlatego proszę wybacz jeśli w przyszłości będę się zjawiała w kratkę, bo nie zawsze mam odpowiednią wenę na to, aby pisać. :> Po pierwsze muszę powiedzieć z jakiego jestem powodu, a ten powód znajduje się wyżej i jest nim Nessa, która znalazła Twoje opowiadanie. Podała dalej i... Cholera, zakochałam się! :) To zdecydowanie jedno z lepszych opowiadań, które ostatnio miałam okazję czytać. A po cichu się przyznam, że nie rozglądam się szczególnie za jakimiś nowymi opowiadaniami. Bogu dzięki za tą moją Nessę, która znajduje takie perełki. ^o^
Wracając do opowiadania, które cholera jest naprawdę genialne, od prologu jestem kupiona. A każde kolejne zdanie sprawiało, że chcę zostać na stałe. I teraz chcę już kolejny rozdział. Jestem zwolenniczką dłuższych rozdziałów i zdań, ale u Ciebie bardzo szybko się przestawiłam. Znaczy, to nie tak, że te rozdziały są krótkie, bo zdecydowanie do krótkich nie należą. Po prostu... Hm, nieco się różnią od tego co czytam na co dzień, więc zapewne stąd ta różnica, której równie dobrze wcale może nie być. :> Sama piszę w nieco mroczniejszych klimatach i cudownie jest przeczytać coś takiego samego. Naprawdę! Znowu się rozgaduję na inny temat, chociaż połączony z opowiadaniem.
Tajemnicza istota, bo obawiam się, że człowiekiem go nazwać nie mogę, z prologu ma mnie całą. Lubię takie czarne charaktery, o ile można go tak nazwać, bo równie dobrze może się okazać, że to Dante oraz ludzie od niego są źli, a lud, który wybili nie był winny niczemu. C: Bardzo mi się podoba to, że Twoje opowiadanie tak bardzo różni się od większości. Jest oryginalne, a ja nie przypominam sobie, abym wcześniej natrafiła na coś podobnego, więc naprawdę fajnie. Człowiek nie czuje się tak jakby czytał w kółko to samo. :> Osobiście jestem kupiona, na chwilę obecną nie mogę tworzyć żadnych teorii, bo szczerze mówiąc żadne mi nie przychodzą do głowy.
Co do postaci to jak na razie Vincent ma moją sympatię. Podobnie jak Katherina, która jest tak strasznie tajemniczą kobietą. Wybacz jak na końcu imienia pojawi się czasem „e”, przyzwyczajenie. :D Do Dantego mam pewne wątpliwości, a teraz nie wiem czy będę mogła zmienić zdanie... Zdecydowanie nie takiego zakończenia się spodziewałam po rozdziale i się przyznaję, że musiałam dwa razy przeczytać zanim zrozumiałam co takiego się stało...
Masz mnie dziewczyno, naprawdę. I już teraz czekam na kolejny rozdział. Poczytałam sobie dyskusję wyżej i bardzo mnie cieszy, że nowy rozdział już w trakcie pisania. :>
Czekam, czekam, czekam! :)
Weny dużo życzę. :>
Ice Queen
Dobry i tobie, przybyszu! :) Spokojnie, dla mnie ważne jest głównie to, że jesteś i doceniasz moją pracę. Dziękuję też tobie, Nessa, że mnie poleciłaś :D Mam nadzieję, że przeczytasz ten komentarz :)
UsuńCóż, odnośnie długości rozdziałów to znów kieruję to samo pytanie, tylko że do ciebie - jak z tą długością? Chcę pisać dłuższe rozdziały, ale obawiam się, że to zniechęci potencjalnych czytelników. Być może moje teksty już wydają się długie, ale dla mnie to za mało. Czuję, że taki rozdział musi być dłuższy, abym mogła w pełni się wykazać. Po prostu bardzo długo mam ten pomysł w głowie, przez co znam postacie i czuję się z nimi zżyta. Dante, Vincent, Katherina, a nawet Rosaline, znam ich uczucia, co może wydawać się dziwne. Ale wiem, że potrafię napisać ich przeżycia tak, jakby oni sami je opisywali. W końcu to ja ich stworzyłam ;)
Co do postaci (staram się odpisywać na poszczególne akapity, dla jasności) to Vincent jest naprawdę spoko gościem, a przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie :D Tak, piszę to jako autorka, ale traktuję swoje postacie jak prawdziwych ludzi. A Katherina, owszem, jest tajemnicza, ale nie zapominajmy, że każdy ma swoje powody i przeżycia, które doprowadziły ich tu, gdzie teraz są ;) Dante, co cóż. Mam nadzieję, że nie zostanie znienawidzony, mimo tego, jaki jest. Lub dla czytelników - będzie.
Muszę spytać! Co masz na myśli, że musiałaś czytać dwa razy? Piszę niejasno? Albo mieszam? Wszelkie opinie są dla mnie ważne, bo dwa lata spędzone w Anglii jednak dają mi się we znaki i czasami myślę po angielsku, gdy piszę po polsku. To wydaje się bez sensu, ale tak jest. Po prostu piszę tak, jakbym miała napisać to po angielsku i... no, ciężko to wyjaśnić. Potrzebuję komentarzy, które mi to uwypuklą, bo ja sama mogę tego nie zauważać.
Masz mnie dziewczyno, naprawdę. Wow, czuję się wyróżniona :D Naprawdę! W końcu piszę to tak randomowo, wrzucam co napiszę i tyle, a tu takie pozytywne opinie. To naprawdę budujące i pewnie nieco mnie to pospieszy, ale nie oznacza to, że rozdział będzie niedopracowany. Mam jakiś plan i staram się go trzymać, choć jest dynamiczny i ,,rozwija się sam''. Nic na to nie mogę ;) Wymyśliłam historię, która jest łatwa w obróbce, więc z góry założone zakończenie też nie decyduje o przebiegu zdarzeń.
Dziękuję tobie i Nessie za niemałego kopniaka :D Nie wiem dokładnie kiedy, ale rozdział nadchodzi i oby był zadowalający. Muszę też spytać o opcję ,,Obserwuj", bo nie do końca ją ogarniam. Dodałam kilka blogów do obserwowanych, a mimo to nie otrzymuję żadnych wiadomości, że coś się na nich dzieje, nawet jeśli jest nowy post. Może mnie ktoś wtajemniczyć? Byłabym bardzo wdzięczna :)
Pozdrawiam,
Nieznajoma.
Oj, bo zaraz się zarumienię xD Podoba mi się, to przesyłam dalej. W ogóle pomyśl o zgłoszeniu się do katalogów, żeby więcej ludzi tutaj trafiło, bo warto :) Brakuje perełek, wszędzie pełno FF o gwiazdkach i Harrym Potterze, a jak już trafi się coś innego, to zwykle ma tak mało czytelników. Nie ogarniam tego ;-;
UsuńJeśli chodzi o obserwowanych, śpieszę z wyjaśnieniami. Kiedy wejdziesz sobie na bloggera, to prócz ustawień do bloga, postów i tak dalej, masz coś, co nazywa się Lista Czytelnicza. Tam pojawiają się wszystkie nowości :D
Nessa.
Ło matko bosko, dzięki :D A ja tam nigdy nie zaglądałam! No widzisz, taka ja jestem obeznana >:( CSS jest mi znany, a takie podstawy nie. Żałosne, nie?
UsuńFF o gwiazdach i HP nie czytam, choć FILMY o HP są mi znane. I uważam, że są nawet znośne do obejrzenia, choć książek nie czytałam. Mam zamiar się za to zabrać od kilku lat, ale brak mi chęci. Cóż mogę, Wiedźmin i XBox wciągają bardziej :D
Odnośnie katalogów. Ja nie czuję się na siłach, żeby się do jakiegoś zgłosić. Mam wiele wątpliwości, a szczególnie moją gramatykę i składnię. Nie lubię czytać komentarzy, w których trzy czwarte treści to ocena mojej znajomości zasad języka polskiego. Już w ogóle, że niedawno wróciłam z Anglii, a nie każdy bierze to pod uwagę. Jest mi ciężko, ale trzeba się dokształcać, prawda? I tak uważam, że całkiem nieźle sobie radzę. Nawet jeśli to samolubne stwierdzenie.
O kurcze... Kilometry musiałam przemierzyć, żeby dotrzeć do okienka na wpisanie komentarza. ;)
OdpowiedzUsuńCzyli ogólnie co? Katherina jest związana z tym potworem/demonem. On jest w sumie w niej, skoro słyszy go we własnej głowie. Co chyba do normalnych nie należy... Obstawiam również, że to się wiąże z jej religią, a czyżby pan w bieli był właśnie jej bratem? Dzieckiem kobiety o srebrnych oczach? Nie wiem jak ma się to czasowo, no ale Elena mówiła o pokazaniu kim Katherina jest naprawdę. Wiem, wiem, dużo pytań, na które tak naprawdę nie oczekuję odpowiedzi w komentarzu, bo zazwyczaj później i tak się wszystko wyjaśnia, a ja często myślę bez składu i ładu i też tak komentuję – chociaż kiedyś tego nie robiłam w ogóle.
Vincent w wersji pijanej przypadł mi do gustu. Upija się na wesoło, a nawet powiedziałabym romantycznie ^^ Taki miły akcent pomiędzy pogróżkami, a wybuchem. Za każdym razem, jak widzę „Dante”, to mój szalony mózg dopowiada sobie w myślach „devil may cry” niskim, zachrypniętym i w dodatku męskim głosem. Ale tak to jest jak się godziny spędziło z padem w rękach, biegając Dantem i zabijając demony. :)
Devil may cry? Uwielbiam :D Xbox, moja miłości <3
UsuńNiezmiernie miło mi czytać komentarze, w których mogę poznać domysły czytelników. To naprawdę fascynujące, jak moje założenia mogą się różnić, bądź pokrywać, z myślami innych. Daje mi też to pole do popisu, nie powiem :D
Co do Vincenta po pijaku... Upija się jak ja ;) Każdy mój bohater ma cechy ludzi, których znam, bądź moje własne. To jest w sumie niesamowite, jak wiele inspiracji możemy czerpać z tego, co nas otacza. Odkryłam to dopiero teraz, pisząc to opowiadanie.
Zadami ci jedno pytanie, bo z samego faktu komentowania i czytania dalej nie jestem w stanie tego wywnioskować. Czy moja opowieść przypadła ci do gustu? Co o niej myślisz, w ramach typowego ,,lubię/nie lubię''??
Powiem tak, jakby mi Twoja historia się nie podobała, to bym nie czytała, a przede wszystkim nie komentowała. Tak więc, tak. Przypadła mi do gustu i na obecną chwilę zostaję! ^^
UsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę :D
UsuńPiszę to, co od dawna zalega mi w umyśle. Sama nie wiem, co będzie w następnym rozdziale, więc wszelakie sugestie są bardziej niż miło widziane!
Najbardziej zadowolona jestem z faktu, że mimo braku pewności siebie, jestem doceniana, co pozwoli mi z większą lekkością pisać kolejne rozdziały i publikować je tutaj :)
PRAWDOPODOBNIE dzisiaj ( to jest, w niedzielę) pojawi się kolejny rozdział, bo prawie skończyłam. Ewentualnie w poniedziałek. Nie jestem w stanie podawać konkretnych dni, jak inni bolggerzy, bo nigdy nie znam planu swojego dnia. Ale zazwyczaj moje przewidywania pokrywają się z rzeczywistością, więc zalecam (oby!) pełne napięcia czekanie na kolejny ;) Z perspektywy postaci, której jeszcze dokładnie nie opisałam.
Mam Cię w obserwowanych, więc jak tylko coś nowego wrzucisz, to będę wiedzieć. ^^
UsuńZ brakiem pewności siebie doskonale Cię rozumiem, bo mam tak samo, ale osoby, które czytają i dzielą się swoją opinią ze mną, to prawdziwe skarby – podnoszą na duchu. ^^ I dlatego też staram się to robić, jeśli coś mi się podoba oczywiście. :) Z różnym skutkiem :P
Nie każdy rozdział jest dobry, a i nie każde opowiadanie przypada do gustu. Niektórzy nie przyjmują żadnej krytyki i to jest ich problem, a nie czytelnika. Ja popełniam błędy szczególnie z ,,tą'' i ,,tę'', ale jestem w stanie to zaakceptować. Jak ktoś mi to wypomina to nie mam pretensji, bo tak jest i trudno. Może się nauczę, a może nie ;)
Usuń