Serce biło jej jak
szalone. Biegła co sił w nogach, ale to
nadal zbyt wolno, zbyt wolno…! Miała wrażenie, że za chwilę wypluje własne
płuca, ale adrenalina dodawała jej sił. Spojrzała przez ramię. Nikogo tam nie
było. Schowała się za najbliższym budynkiem.
Słyszała swój
świszczący oddech. Musiała się uspokoić, bo on ją usłyszy. Była pewna, że nie
odpuścił.
Dlaczego musi być tak
cholernie pusto? Zbliżał się poranek, ludzie jeszcze spali. Nad sobą miała
granatowe niebo, wokół siebie – pozamykane na cztery spusty budynki. Nie
wiedziała dokąd uciec. Przez całą drogę krzyczała w niebogłosy, ale nikt jej
nie słyszał. Jakim cudem? Ktokolwiek powinien ją usłyszeć, obudzić się!
Jeszcze parę minut
temu sama go podrywała. Widziała go w tym pubie, patrzyła mu prosto w oczy. Jak
on to zrobił? Wyglądał… doskonale. Chciał, żeby wyszli razem i wtedy…
Na Bogów, co to było?
Usłyszała jakiś hałas.
Kątem oka dostrzegła ruch. Gdzie uciekać? W którą stronę biec?
Nie zdążyła podjąć
decyzji. Poczuła mocny uścisk na ramionach. Znalazła się w powietrzu, uderzyła
o ścianę. W głowie jej szumiało, czuła ból, który powoli rozchodził się od tyłu
czaszki po całym ciele.
- Moja droga Marion…
dlaczego uciekasz? – odezwał się sarkastyczny, męski głos. – Robisz tym na
złość tylko sobie, kochana.
Już go znała. I tak
cholernie się go bała.
Kucnął przy niej i
zbliżył się do jej twarzy. Teraz widziała go wyraźnie. Miał bose stopy, nosił
tylko spodnie i rozpięty płaszcz. Wszystko białe. Jakby w kontraście do tego,
co znajdowało się pod ubraniem.
Niemal cały tułów
pokrywały paskudne blizny, tak samo jak prawą stronę twarzy. To były
poparzenia. Na głowie nosił kaptur, lecz to nie mogło ukryć szwów, które miał
na czole. Jak to się stało, że wcześniej tego nie widziała?
Zaszlochała żałośnie.
Nie mogła się podnieść. Zaczęła szeptać jedną z modlitw, której nauczyła się od
matki.
– O Wielki, w mej
ostatniej godzinie otwórz dla mnie bramy swego królestwa. Wstaw się za mną i
daj powody innym, aby mój duch…
– Ciii… – Podniósł ją
i oparł o ścianę. – Wiesz dobrze, że tych twoich „bogów” nie ma. Teraz jesteśmy
tylko my. Ty i ja.
Wargi jej drżały. Nie
mogła już stawiać oporu. Łzy powodowane strachem i bezsilnością spływały jej po
policzkach.
– Czy to… będzie
bolało? – wymamrotała żałośnie.
Poczuła, jak dotyka
jej włosów. Czule i niemal z uwielbieniem. Chwycił jeden brązowy kosmyk i
westchnął. Uśmiechnął się.
– I to bardzo.
Zamachnął się tak
szybko, że ledwo to dostrzegła. Wbił palce w jej klatkę piersiową. W życiu nie
czuła tak potwornego bólu.
Nieładnie, podsycać apetyt ciekawą historią, a potem zwlekać z dodaniem następnej notki:) Dziękuję za zaproszenie. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńDobrze, mamo. Wybacz :(
UsuńAle tak całkiem serio, weszłam tu dzisiaj w celu znalezienia innego bloga i przy okazji usunięcia tego, bo moim zdaniem "zaśmiecam internety" :D Ale wchodzę, dwa komentarze, gromy się sypią. No jak żyć??
Podejrzewam, że coś się pojawi, ale to dopiero maj/czerwiec. Matury, te sprawy, taka sytuacja. No i niestety ja jestem taką pedantką, że póki nie zrobię czegoś perfekcyjnie (zgodnie ze swoją wiedzą i umiejętnościami, a przede wszystkim własną oceną), to nikt tego na oczy nie zobaczy ;) Ale mam nadzieję, że nie będę tak strasznie przeciągać. I że moja nieobecność nie sprawiła, że zostałam zapomniana :D
Pozdrawiam, Nieznajoma.
Zgadzam się z przedmówcą(-czynią?): to niekulturalnie tak zostawić czytelnika w niepewności.
OdpowiedzUsuńZważywszy, że ten fragment był opublikowany już sto lat temu, chciałam jedynie zaapelować, że może by się tak pani autorka do pracy wzięła, ponieważ prolog mi się spodobał, co jest tym bardziej dziwne, że prologi z zasady mi się nie podobają. Bo chociaż są krótkie - co lubię - to zwykle nudne jak flaki z olejem (jak moje własne zresztą - prologi, nie flaki), a ten nie jest. Koniec apelu.
Przepraszam za ten ton. Ciężko mi jest wyrazić, jak dobry jest ten prolog i jak bardzo mnie urzekł. Z niecierpliwością będę wyczekiwać na ciąg dalszy. Jeśli by się tak zdarzyło, że nastąpi on za kolejnych x miesięcy, a ja zdążę o blogu zapomnieć, proszę mi bezczelnie o sobie przypomnieć, a z pewnością wrócę.
Pozdrawiam ciepło ^^
Dostałam napadu nienaturalnego szyderczego śmiechu, gdy dziś, pierwszy raz od bardzo dawna, weszłam na bloga (w poszukiwaniu innego bloga - INCEPCJA). Ale nie z was, drogie panie. Po prostu założyłam bloga, gdy miałam wolne, dostałam weną po twarzy jak mokrą szmatą, zrobiłam nawet nawet szablon. Niedługo po tym nienaturalnym zjawisku dostałam w twarz pięścią szkolnej niesprawiedliwości, "bój się matury, bo jest tak straszna, że jej nie przeżyjesz" - i to jest właśnie powód tej ciszy :) a mój napad śmiechu spowodowany był brakiem wiary w siebie i myślą "ktoś naprawdę to przeczytał i się spodobało? To równie niespodziewane jak nadejście hiszpańskiej inkwizycji!".
UsuńDlatego też, jako że poczułam się wzruszona tym, że mnie doceniono, COŚ SIĘ TU NA PEWNO POJAWI. Nie będę zapewniać, że jakoś niedługo, bo choćbym chciała tego bardzo, to szanse są małe. Dojdzie do tego prawdopodobnie po maturalnym szale, czyli jeszcze w maju. A jak nie, to w czerwcu, ale już raczej nie później :)
Dziękuję za miłe słowa, mały ochrzan (:P) i...
Pozdrawiam, Nieznajoma.
ACH, TE OBIECANKI.
UsuńA tak serio, to ja wciąż czekam ^.^
Dobry wieczór! :3
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna ile czasu już przymierzałam się do Twojego bloga. Dość długo, ale początkowo brakowało mi „weny” na czytanie, zresztą obawiałam się trochę, że powrót Ci nie wyjdzie. Sama rozumiesz – prolog sprzed ponad dwóch lat, a rozdziały pojawiają się dopiero teraz. Ale widzę trzy wpisy, więc doszłam do wniosku, że mogę swobodnie zabrać się za resztę historii.
Nie mam pewności dokąd zmierza ta historia – brakuje mi opisu, ale nie ma tego złego, nie? :D Nie przeglądałam bohaterów, bo nie chcę sobie spojlerować. Zresztą prolog załatwił robotę, bo na razie jestem oczarowana – krótki, dynamiczny i wzbudzający wiele wątpliwości. Mam wiele pytań na które chętnie poznam odpowiedzi w następnych wpisach.
Co mogłabym jeszcze dodać? Podobają mi się opisy, sama po prostu je uwielbiam. Nie wiem kim jest mężczyzna, który zareagował Marion i co tak naprawdę jej zrobił, ale facet robi wrażenie. To, co opisałaś w tej krótkiej scenie… Czuć było strach bohaterki, naprawdę. Ktoś taki musiał przerazić i to nie tylko przez wygląd czy świadomość, że zamierzał ją skrzywdzić. Ta modlitwa dodała całości uroku. Uwielbiam takie klimaty, więc na pewno zostanę tutaj na dłużej.
Pędzę do rozdziałów, które – mam nadzieję – co nieco rozjaśnią. Oczywiście w granicach rozsądku, bo nie spodziewam się znaleźć odpowiedzi w raptem trzech wpisach ;>
Pozdrawiam!
Nessa.
Od tej Istotki wyżej, dostałam namiar na Ciebie. Patrzę data publikacji 2014... Super, ale Ona mówi spoko, pisze dalej, więc jestem i czytam... I mam wielką nadzieję, że będziesz pisać dalej, bo inaczej Nessie się oberwie ;) Nie żebym komukolwiek groziła ^^
OdpowiedzUsuńAle tak... prolog...
Nie wiem co mam powiedzieć. Był dość krótki i namieszał mi w głowie. Uwielbiam, gdy niby nic się nie dzieje, bo tak naprawdę opisałaś tylko ucieczkę, ale jednak to wszystko dało się odczuć na własnej skórze.
Oczywiście zakładam, że napastnik nie był tylko człowiekiem, chociaż może był... Narkotyki by wiele wyjaśniały, bo raczej nikt nie jest wstanie wyrwać komuś serce, bo tak sobie gdybam, że o to chodziło. Chociaż... Ehh...
Zdjęcie z lewej – urocze <3 ^^
Nie wiem, czy urocze to odpowiednie słowo, ale grunt, że ci się podoba ;) W zakładce ,,Szablon'' napisałam, co to jest, bo nie jest to moje dzieło i nigdy nie będę tak twierdzić.
UsuńNo piszę, piszę, chociaż po długiej przerwie. I będę dalej pisać, więc proszę bez zamachów na życie Nessy :D
Co do twoich założeń, to nie będę niczego zdradzać, bo treść kolejnych rozdziałów mówi sama za siebie. To znaczy, tak jakby, yyy... No, ponoć trzymanie otoczki tajemnicy mi wychodzi. Tak mówią, nie będę wskazywać palcem :D
Z chęcią dowiem się co myślisz o reszcie, więc nie zostaje mi niz, tylko życzyć miłego czytania ;)
Pozdrawiam,
Nieznajoma.